Czwarty tom słynnej serii Blacksad, za którą jej autorzy zostali uhonorowani wieloma wyróżnieniami francuskimi i szwajcarskimi (w tym trzema nagrodami na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoul?me) oraz dwiema amerykańskimi Nagrodami Eisnera.
Przygody detektywa Johna Blacksada to mistrzowsko opowiedziany czarny kryminał osadzony w realiach Ameryki I połowy XX wieku. Tym razem bohater prowadzi śledztwo w Nowym Orleanie, najbardziej magicznym amerykańskim mieście, na dodatek w okresie słynnego festiwalu Mardi Gras. Blacksad zostaje wynajęty do odnalezienia znakomitego muzyka Fletchera, a na wypełnienie zlecenia ma tylko jedną noc. Będzie musiał zagłębić się w dusznym, mrocznym światku wielkiego miasta Południa, gdzie równie często co miłośników jazzu spotyka się handlarzy narkotyków, bandziorów i wyznawców wudu. Detektyw na szczęście może liczyć na pomoc swego przyjaciela, wszędobylskiego dziennikarza Weekly`ego.
Seria Blacksad tworzona jest przez duet hiszpańskich autorów: urodzonego w 1972 roku scenarzystę Juana Díaza Canalesa (znanego także z serii Fraternity) oraz starszego od niego o pięć lat rysownika Juanjo Guarnido (współautora cyklu Apocalypse Mania).
Monika K. –
Mamy tu coś nowego. To już nie Nowy Jork, a Nowy Orlean jest miastem, w którym Blacksad tropi. Tym razem nie przestępcę, a genialnego muzyka. To lata 50-te, więc ulice tego południowoamerykańskiego miasta tętnią jazzem. Zlecenie wydał Fausto Lachapelle, naczelnik więzienia i przy okazji właściciel wytwórni muzycznej. Śmiertelnie chory człowiek. Przed śmiercią chce skontaktować się z najlepszym pianistą swojej stajni: Sebastienem. Wkrótce dochodzenie zaczyna natrafiać na trupy przyjaciół zaginionego pianisty. Ktoś w jakikolwiek sposób próbuje go powstrzymać przed śpiewaniem. Okazuje się, że ten uzdolniony, staczający się na dno muzyk ma wiele do powiedzenia za pomocą muzyki i nie każdemu podobała by się ta prawda….
Szczerze mówiąc to głównym powodem, dla którego śledzę losy Blacksada, nie jest scenariusz Diza Canalesa, a rysunki Juanjo Guarnido. Jego postacie mają więcej energii i ekspresji w swoich zwierzęcych twarzach niż większość komiksowych bohaterów czy superbohaterów. Tła lokalizacji i okresu są bezbłędne. Używa akwareli zamiast czarno-białej surowości oryginalnych filmów noir, ale wynikająca z tego gra światła i cienia dodaje dramatyzmu i emocjonalnej tonacji jego paneli. Perełką są panele w restauracji pod drzewami, gdzie każdy listek rzuca cień, zbiorowe sceny karnawałowego korowodu na ulicach, wnętrza czy narkotyczne/przedśmiertne wizje Sebastiena/Blacksada.
Więcej na: [Adres usunięty]